1
Z głośnym westchnięciem usiadł na
kanapie w salonie i wyłożył nogi na dopiero co wyczyszczony przez Pattie
stolik. Zastanawiał się, dlaczego matka od samego rana jest taka zadowolona i
nawet jego bezczelne zachowanie nie może wyprowadzić jej z równowagi. Zachowywała
się, jak zakochana nastolatka i Justin zaczynał się zastanawiać się, czy
właśnie to nie przydarzyło się Pattie. Z jednej strony byłoby to dla niego
korzystne, bo nareszcie przestałaby się wtrącać w jego życie i zajęłaby się
swoimi sprawami. Z drugiej jednak strony wiedział, że mógłby nie zaakceptować
chłopaka mamy, a to oznaczałoby ciągłe kłótnie i coraz częstsze bóle serca. Nie
mógł sobie pozwolić na obniżenie formy, zwłaszcza teraz, kiedy miał szansę
dostać się do NBA.
Słysząc dzwonek do drzwi,
obejrzał się przez ramię i spojrzał na biegnącą do drzwi Pattie. Sam niechętnie
podniósł się z kanapy i wyłączył telewizor. Nienawidził takich sytuacji, kiedy
ktoś przychodził do nich w gości, a on musiał siedzieć przy stole i wysłuchiwać
głupich opowieści z życia wziętych. Oparł się ramieniem o framugę drzwi i
przyjrzał uważnie stojącemu w przedpokoju mężczyźnie. Mógł się domyślić, że
matka prędzej czy później sprowadzi do domu jakiegoś faceta, który z czasem
zacznie coraz bardziej panoszyć się w ich mieszkaniu, a gdyby tego było mało
każe Justinowi mówić do siebie „tato”.
- Cześć ślicznotko – powiedział
mężczyzna, kucając przy zawstydzonej Jazzy. Wręczył jej ozdobną torebkę z
prezentem i uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Czterolatka zajrzała do środka i
momentalnie uległa nieznajomemu. – Ty jesteś Jazzy, prawda?
Jakbyś nie wiedział, pomyślał
Justin, przyglądając się całej tej scenie. Nie mógł uwierzyć, że jego siostra
dała się tak szybko podejść. Zwykle innym zdobycie jej zaufania zajmowało o
wiele więcej czasu, chociaż Carmen także szybko zyskała sympatię Jazzy. Justin
założył ręce na torsie i przekrzywił głowę, przyglądając się uważnie swojej
siostrze, która właśnie zachwycała się otrzymaną w prezencie lalką Barbie.
- A ty jesteś Justin, tak? –
mężczyzna spojrzał uważnie na chłopaka i wyciągnął do niego rękę. – Jestem
Steven. Miło mi cię poznać, zwłaszcza, że słyszałem o tobie dużo dobrego.
- Och, naprawdę? – zaśmiał się
szyderczo szatyn i uścisnął mocno dłoń Stevena. – Nie sądziłem, że Pattie może
mówić o mnie dobre rzeczy.
- Justin, nie zaczynaj –
upomniała go mama, patrząc na niego znacząco. – Kolacja jest gotowa, więc
możemy siadać od razu do stołu – powiedziała, gestem ręki zapraszając
wszystkich do jadalni. – Posłuchaj mnie – złapała syna za ramię, kiedy ten
chciał pójść do wyznaczonego przez nią pomieszczenia – ani mi się waż puszczać
takie odzywki, bo naprawdę źle skończysz. To ma być miły wieczór, a…
- Chcesz, żebyśmy udawali przed
twoim gachem szczęśliwą rodzinkę? – prychnął chłopak i wyszarpnął ramię z
uścisku matki. – Naprawdę chcesz go już na samym początku okłamywać? –
uśmiechnął się kpiąco i wszedł do jadalni, zostawiając Pattie w przedpokoju.
Posyłając Stevenowi sztuczny
uśmieszek, usiadł przy stole i podał Jazzy serwetkę, by nie ubrudziła sobie
nowej sukienki, którą mama kupiła specjalnie na tę okazję. Czterolatka była tak
zafascynowana nową lalką, że nie zwracała uwagi na to, co dzieje się dookoła.
Justin nałożył na jej talerz trochę sałatki, a sam pozostał przy chlebie
razowym i twarożku.
- Widzę, Justin, że stawiasz na
zdrowe odżywianie – powiedział Steven, przyglądając się uważnie chłopakowi.
Szatyn uśmiechnął się jedynie i pomógł uporać się Jazzy z kawałkiem mięsa,
którego nie umiała pokroić. – Pamiętam, jak moja córka chciała przejść na
wegetarianizm, ale po dwóch tygodniach zrezygnowała.
- Córka? – odezwał się po raz
pierwszy od rozpoczęcia kolacji Justin, z wrażenia prawie upuszczając kanapkę,
którą trzymał w dłoni. – Masz córkę? – zapytał zaskoczony, nie mogąc wyjść z
szoku.
Nie mógł uwierzyć, że Pattie była
na tyle głupia, by pakować się w związek z rozwodnikiem, który na dodatek ma
już dziecko. Co prawda słyszał kiedyś, że nikt tak dobrze nie zrozumie
rozwodnika, jak drugi rozwodnik, ale są pewne granice, których chyba nie należy
przekraczać, prawda? Justin nigdy nie związałby się z rozwódką, bo przecież to
oznacza, że coś musi być z nią nie tak skoro rozstała się ze swoim mężem.
Oczywiście jako typowy facet nie brał pod uwagę faktu, że to właśnie z jej
partnerem mogło być coś nie tak. Z góry zakłada, że wina leży po stronie
kobiety. Nim dowiedział się prawdy o przyczynie rozwodu rodziców, obarczał winą
Pattie, bo przecież ojciec był zawsze w porządku – o ile nie pił i się nie
awanturował. Nawet kiedy wyszedł na jaw fakt, że Jeremy znalazł sobie nową
kobietę i to z nią chce założyć rodzinę, Justin próbował tłumaczyć to tym, że
Pattie nie podołała roli żony.
- Tak, mam piętnastoletnią córkę
– odpowiedział Steven, zerkając niepewnie na Pattie, która tylko uśmiechnęła
się pod nosem i pomogła Jazzy nałożyć na talerz sałatkę. – Chciałem zabrać ją
ze sobą, ale wyjechała wczoraj do dziadków.
- Miło – mruknął pod nosem
chłopak i odsunął się na krześle od stołu. – Dziękuję, ale straciłem apetyt –
powiedział, uśmiechając się pod nosem. Ukłonił się w pół i wyszedł z kuchni,
zostawiając zdenerwowaną mamę i zbitego z tropu Stevena.
Jeśli Pattie myślała, że Justin
będzie odgrywał rolę idealnego syna, to bardzo się myliła. Chłopak pobiegł
schodami na pierwsze piętro i od razu zamknął się w swoim pokoju. To nie była
jego bajka i nie zamierzał dostosowywać się do wymagań matki, która nagle
zapragnęła sprowadzić do domu jakiegoś gacha w wyprasowanym garniturku.
2
Na prośbę mamy zszedł do salonu i
usiadł na fotelu, byleby być jak najdalej od Pattie, która przeszywała go na
wylot swoim groźnym spojrzeniem. Przeczesał palcami włosy i rozejrzał się po
pomieszczeniu, szukając swojej siostry. Usłyszawszy jej głośny śmiech
dochodzący z ogrodu, przewrócił oczami i oparł głowę na dłoni. Był ciekaw, co
też ma mu do powiedzenia Pattie. Podejrzewał, że chodziło o jego zachowanie
przy stole podczas kolacji, jednak kiedy zaczęła temat przyjęcia urodzinowego
Jazzy, zawiódł się nieco. Liczył, że będzie mógł wszcząć awanturę i tym samym
sposobem popsuje mamie resztę wieczoru.
- Mam dla ciebie propozycję –
powiedziała po chwili ciszy Pattie i upiwszy z filiżanki łyk kawy, uśmiechnęła
się do niego promiennie, co nie zwiastowało nic dobrego. – Pozwolę ci pojechać
na weekend do Los Angeles, jeśli ty przebierzesz się za Tygryska.
- Co? – spytał zszokowany,
otwierając szeroko oczy ze zdumienia. Już nawet nie chodziło o to, że miał z
siebie zrobić kretyna w kostiumie Tygryska, ale o to, że może wyjechać do Los
Angeles na warsztaty z jedną z najlepszych drużyn NBA. Marzył o tym odkąd
zaczął grać w kosza i teraz to wszystko miało się nareszcie spełnić.
- Pojedziesz na weekend na
warsztaty do Los Angeles – powtórzyła rozbawiona Pattie, przyglądając się
swojemu synowi, który chyba nadal nie mógł uwierzyć w to, że zgodziła się go
puścić całkiem samego do obcego miasta. – Wiem, jak bardzo chciałeś wziąć
udział w tym obozie, jednak nie mogłam ci wtedy pozwolić jechać. Za dużo się
działo, ty byłeś w kiepskim stanie i pewnie nie wróciłbyś w jednym kawałku po
morderczych treningach. Przemyślałam to dokładnie i jeśli chcesz, to w
przyszłym tygodniu możesz lecieć do Los Angeles.
- Woah, jestem w szoku! –
powiedział, przeczesując palcami włosy. – Dzięki i ten… dzięki – uśmiechnął się
lekko i momentalnie spochmurniał, kiedy do salonu wszedł zadowolony Steven. –
Wychodzicie gdzieś? – zapytał, patrząc uważnie na mamę, która w odpowiedzi
skinęła głową i uśmiechnęła się perliście. – Mam zostać z Jazzy?
- To chyba oczywiste – zauważyła
i wzruszyła beztrosko ramionami. Podniosła się z kanapy i uważnie spojrzała na
Justina, który nie był zbytnio zadowolony z tego faktu. – Udanego wieczoru.
- Ta, nawzajem – mruknął i
spojrzał na Jazzy, która próbowała zdjąć z głowy kapelusz. Justin przewrócił
oczami i przyciągnął do siebie czterolatkę, po czym zamiast jej pomóc, jeszcze
mocniej nasadził nakrycie głowy, okręcił siostrę kilka razy wokół własnej osi i
popchnął w stronę kanapy. Jazzy parsknęła śmiechem, kiedy zderzyła się z meblem
i upadła na podłogę. – Czas iść spać – zarządził rozbawiony Justin, widząc
poczynania dziewczynki.
- Nie! Chcę obejrzeć Króla Lwa! – powiedziała zdejmując z
głowy kapelusik. Spojrzała na Justina i zrobiła słodką minkę. – Puść mi bajkę!
– zawyła, rzucając się na brata. Chłopak jęknął głośno, kiedy wbiła mu kolano w
kroczę i zaczął ją łaskotać w ramach zemsty.
- Jest już dziewiętnasta.
Powinnaś wziąć kąpiel i iść spać – zauważył, robiąc groźną minę. Jazzy
uśmiechnęła się słodko i usiadła bokiem na kolanach brata, po czym mocno
przytuliła się do jego torsu. – Chodź, skarbie, przygotuję ci kąpiel.
- A mogę pooglądać bajkę? –
zapytała, odsuwając się niechętnie od szatyna. Skinął głową i włączył siostrze
TV. Od razu odszukała swój ulubiony program z kreskówkami i rozsiadła się
wygodnie na kanapie.
Justin w tym czasie poszedł na
górę do łazienki, by przygotować Jazzy obiecaną kąpiel. Przepłukał wannę,
następnie zatkał odpływ i odkręcił kurek z ciepłą wodą. Dodał czekoladowego
płynu do kąpieli, a kiedy wanna była już do połowy pełna, dolał trochę zimnej
cieczy. Wycierając dłonie ręcznikiem, wyszedł z łazienki i zszedł na dół do
salonu. Jazzy nadal siedziała przed TV i oglądała bajki. Poczekał aż skończy
się odcinek i wyłączył telewizor. Czterolatka spojrzała na niego z wyrzutem i
zrobiła naburmuszoną minę, jednak Justin w ogóle się tym nie przejął, złapał
siostrę w pół i przerzucił sobie przez ramię. Wsłuchując się w głośny śmiech
Jazzy, ruszył biegiem na piętro i dopiero w łazience postawił ją na podłodze.
- Wskakuj do wanny, a ja
przyniosę ci piżamę – powiedział chłopak, wychodząc z pomieszczenia.
Miał nadzieję, że przez tych
kilka minut Jazzy nie zrobi nic głupiego. Szybko wpadł do jej pokoju i podszedł
do szafy. Na widok tylu ubrań otworzył szeroko oczy i zaczął przeglądać
poszczególne półki w poszukiwaniu odpowiedniej piżamy. Odetchnął z ulgą, gdy w
jego ręce w końcu wpadł strój do spania. Przyjrzał się mu uważnie i parsknął
śmiechem, widząc kolorowe kucyki. Myślał, że Jazzy już dawno ma ten etap za
sobą, ale najwidoczniej nie znał aż tak dobrze własnej siostry.
Wrócił do łazienki i odetchnął z
ulgą, kiedy zobaczył bawiącą się w wannie Jazzy. Odłożył piżamę na szafkę i
podszedł do siostry, która od razu podała mu butelkę z szamponem truskawkowym.
Justin zdjął z siebie bluzę i uklęknął przy wannie, po czym wylał na dłonie
trochę gęstego płynu i zaczął myć siostrze włosy.
- Zamknij oczy, żeby cię nie
szczypały – powiedział, śmiejąc się z min jakie właśnie robiła czterolatka. –
Mówię poważnie, Jazzy! – pogroził jej palcem, a kiedy wykonała jego polecenie,
zaczął spłukiwać pianę z włosów dziewczynki. – Okay, możesz wychodzić.
- Ale jeszcze się nie
pomarszczyłam! – zawyła, patrząc rozczulającym wzrokiem na swojego starszego
brata.
Justin przewrócił oczami i
zrezygnowany usiadł na podłodze. Z rozbawieniem malującym się na jego twarzy
przyglądał się siostrze, która bawiła się zabawkami do kąpieli i odtwarzała
różne scenki pomiędzy rekinem a kaczuszką.
- Teraz już na pewno jesteś
pomarszczona – stwierdził znudzony, wstając z ziemi.
Sięgnął po ręcznik i skinięciem
głowy dał znak siostrze, że czas kąpieli właśnie dobiegł końca. Jazzy
niechętnie posłuchała Justina i z jego pomocą wyszła z wanny. Chłopak od razu
owinął ją szczelnie ręcznikiem i podszedł do szafki, na której leżała piżama.
- Trzymaj – rzucił, podając
siostrze ubranie. Jazzy uśmiechnęła się szeroko i ubrała się w swoją ulubioną
piżamę. – Gotowa? – spytał, na co ona skinęła głową i wybiegła z łazienki,
zostawiając brata samego z zalaną podłogą i bałaganem, który zrobiła podczas
kąpieli. Justin ogarnął wzrokiem pomieszczenie, wzruszył ramionami i dochodząc
do wniosku, że nie ma siły na sprzątanie, ruszył za siostrą do jej pokoju.
3
W środku nocy wybudził go z
głębokiego snu niepokojący hałas dobiegający z parteru. Justin poderwał się z
łóżka i podszedł na palcach do drzwi swojego pokoju, które były lekko uchylone.
Leżący w swoim posłaniu Buster podszedł do chłopaka, warcząc groźnie pod nosem,
jednak uciszony przez właściciela usiadł potulnie obok jego nóg i wyciągnął
przed siebie maksymalnie szyję, nasłuchując dochodzących z dołu hałasów. Z
początku Justin myślał, że to Pattie wróciła już z randki, jednak wątpił, by
ryzykowała obudzenie Jazzy. Zwykle zachowywała się o wiele ciszej.
- Zostań – szepnął do Bustera i
po cichu wyszedł z pokoju, zostawiając uchylone drzwi, by w razie czego pies
mógł przybiec mu z pomocą. Starając się nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów,
poszedł do sypialni Jazzy, która najwidoczniej także usłyszała hałasy, bo już
nie spała, gdy przekraczał próg pokoju. Justin od razu przyłożył sobie palec do
ust i podszedł do czterolatki. – Schowaj się pod łóżko i nie wychodź spod niego
dopóki do ciebie nie wrócę, dobrze? – spojrzał uważnie na przestraszoną
siostrę, która w odpowiedzi skinęła tylko głową i przytulając do siebie misia, zeskoczyła
z łóżka i niezgrabnie się pod nie wsunęła.
Justin upewnił się, że siostra
jest dokładnie schowana i wyszedł z jej pokoju. W drodze do schodów, zabrał ze
swojej sypialni kij baseballowy i skinąwszy głową na Bustera, ruszył powoli w
stronę zejścia na parter. Alaskan szedł wiernie obok swojego pana, nawet nie
próbując wyrywać się do przodu. Doskonale wiedział, że dostałby w łeb za
nieposłuszeństwo. Szatyn mocniej zacisnął dłonie na kiju i ostrożnie
przeskoczył ostatni stopień schodów, pamiętając o tym, jak bardzo skrzypi,
kiedy ktoś na niego staje.
- Bierz go – syknął cicho Justin,
dając psu znak, że ma atakować włamywacza. Momentalnie Buster zaczął głośno
szczekać i od razu pobiegł do salonu, gdzie najwidoczniej znajdował się
napastnik. Justin stanął w progu pokoju, jednak udało mu się jedynie dostrzec
plecy uciekającego przez drzwi balkonowe chłopaka. – Buster, do nogi! –
krzyknął Bieber, wybiegając na taras. Odetchnął z wyraźną ulgą, gdy było już po
wszystkim.
Czując bijące mocno w jego piersi
serce, odłożył kij na bok i osunął się po ścianie, siadając od razu na
podłodze. Wziął kilka głębokich wdechów i przymknął powieki, by choć trochę się
uspokoić. Gdy już serce wróciło do naturalnego rytmu, podniósł się z ziemi i
szybkim krokiem ruszył na pierwsze piętro. Nawet nie sprawdził, co takiego
zrobił włamywacz. W tamtej chwili było to najmniej ważne. Musiał jak
najszybciej znaleźć się przy Jazzy i upewnić się, że nic jej się nie stało. Z
impetem wpadł do pokoju siostry i podszedł do łóżka.
- Jazzy, to ja – powiedział
cicho, nie chcąc jeszcze bardziej wystraszyć czterolatki. – Już wszystko w
porządku – dodał i wyciągnął ręce do siostry, która powoli wysunęła się spod
łóżka i od razu rzuciła się w ramiona Justina. Przytulił dziewczynkę mocno do
siebie i usiadł na miękkim materacu, sadzając ją sobie na kolanach. – Nie
płacz, już nic ci nie grozi – wyszeptał łamiącym się głosem.
Właśnie wtedy, kiedy trzymał w
swoich ramionach własną siostrę, zrozumiał, jak bardzo ważna jest dla niego ta
czterolatka. Nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby coś złego jej się przytrafiło.
wuuuuuhuhu! Jazzy mnie rozczula i Justin w stosunku do niej też *.* iiii ja, ogólnie rzecz biorąc, to też chcę takiego starszego brata, o! tam się zaraz na listę dopiszę ;D
OdpowiedzUsuńpięęęęęęęęęknie <33333333
Wybacz, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału ale nie miałam internetu w holetu ;<
OdpowiedzUsuńWszystko właśnie nadrobiłam. Jaki dobry rozdział, nie wiem dlaczego ale strasznie mi się podoba! Jestem ciekawa czy ten gościu Pattie będzie miał dalszy wpływ na to opowiadanie lub jego córka, choć z tego co wiem to nie zostało już dużo rozdziałów... Czyżby intruz na posiadłości Biebera był, a raczej miał być zemstą Marcusa? Coś się ostatnio chłopak nie odzywa.
|stoned-bieber.blog.onet.pl
Czy ty zawsze musisz zrobić tak żebym nie umiała potem napisać sensownego komentarza? Kiedyś moja klawiatura na serio tego nie wytrzyma... Rozdział jest świetny, cudowny, i w ogóle taki awwwww *o* Wszystko jest takie łaaaał xd A ten włamywacz, czyżby przydupas Marcusa? Mam nadzieje, że nie będzie musiało dojść do tragedii, żeby Justin zrozumiał jak ważna jest jego rodzina. Czekam na 11, kochanie <3333
OdpowiedzUsuńCiekawe kim był ten włamywacz,ale czuję,że to ma jakiś związek z Marcusem. Widać jak Justin kocha siostrzyczkę ;) Rozdział bardzo dobry ;)
OdpowiedzUsuńO nieeeeeeee! Znowu to robisz! Znowu mnie doprowadzasz do stanów ostatecznych! I co ja mam Ci teraz pisać? No co? Że cudownie? Że pięknie? Przecież to takie oczywiste!
OdpowiedzUsuńCieszę się jednak z końcówki i tego, że J. w końcu zrozumiał, jak bardzo ważna jest dla niego siostra!:)
[http://dont-wake-me-up-story.blogspot.com/]
"Właśnie wtedy, kiedy trzymał w swoich ramionach własną siostrę, zrozumiał, jak bardzo ważna jest dla niego ta czterolatka." - Zdecydowanie moje ulubione zdanie w tym rozdziale. Awww :3
OdpowiedzUsuń'Właśnie wtedy, kiedy trzymał w swoich ramionach własną siostrę, zrozumiał, jak bardzo ważna jest dla niego ta czterolatka.' - wzruszyłam się na tych słowach. uwielbiam Justina w tym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńeh... i nie wiem co mam ci teraz napisać... rozdział jest na tyle świetny, że po prostu brak mi jakichkolwiek słów... powiem tyle, że ostatnie zdanie zdziwiło mnie, oczywiście pozytywnie. Cieszę się, że Justin nareszcie zrozumiał jak Jazzy jest dla niego ważna... i przestraszyłaś mnie tym włamywaczem bo już się bałam, że coś się stanie ^ ^
OdpowiedzUsuńOch! Cieszę się, że wreszcie zrozumiał, jak ważna jest dla niego Jazzy. Rozdział trzymał w napięciu. Czułam ciarki na końcu. Nie mogę się doczekać następnego. ;)
OdpowiedzUsuńKredka
wpadłam na twój blog wczoraj i już wciągnęłam się tak, że w 2h przeczytałam wszystkie rozdziały. Sama nie wiem co mam powiedzieć na temat tego opowiadania. Jest inne niż wszystkie i to tak intryguje mnie w nim, nie potrafię powiedzieć nic negatywnego, bo strasznie mi się spodobało i zafascynowało. To mało by wyrazić swoje zdanie, ale ja po prostu nie umiem opisać tego słowami. Zakochałam się w nim i już. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńzakochałam się w końcówce tego rozdziału! ten głupek Bieber, w końcu zrozumiał jak ważna jest dla niego siostra! oh, ten moment był świetny i pragnę więcej takich chwil! zdecydowanie! jestem tylko ciekawa, kto był tym tajemniczym włamywaczem? ;>
OdpowiedzUsuńhm, wyobrażam sobie zdenerwowanie Justina, kiedy dowiedział się o córce Stevena. widać, że chłopak go nie polubił. zgaduję, że ta piętnastolatka nieźle namiesza mu w życiu
OdpowiedzUsuńuwielbiam momenty z Jezzy. Justin jest wtedy naprawdę cudowny. ciekawe kto jest włamywaczem. wydaje mi się, że ktoś z bandy Marcusa.
Ojej, jak dobrze, że Justin w końcu zaczął się zachowywać jak przykładny brat. Jazzy jest taka urocza i ufna, że nie sposób jej nie ubóstwiać. Zajebista była ta część, kiedy ktoś się włamał do domu. Na pewno to ktoś od Marcusa, bo innych typów nie mam. Chcę Biebera jako tygryska! Now!
OdpowiedzUsuń